Ostatnia
droga Szymona Konarskiego Kurier Wileński
5 marca 1994 r.
W dawnym Archiwum Państwowym w Wilnie badacz dziejów Wilna i historyk Wacław
Gizbert-Studnicki w 1924 roku odnalazł interesujący pamiętnik pisany w
latach 1834-1840 przez jednego ze studentów Wileńskiej Akademii Medycznej.
Dokument ten, bez tytułu i bez wskazania nazwiska autora, znajdował się w
teczce, noszącej urzędową nazwę rosyjską Paczka pod nr 8". Na kartach
pamiętnika, prawdopodobnie zabranego podczas rewizji przez carskich
żandarmów, wiele jest informacji o życiu studentów Akademii Medycznej, o
nastrojach wileńskiej młodzieży wywołanych wyrokiem w sprawie Szymona Konarskiego. Z treści pamiętnika można wywnioskować, że autor w 1838 roku
miał dwadzieścia dwa lata (urodził się w 1816 roku) i był świadkiem śmierci
polskiego patrioty.
Oto jego relacja (ze skrótami), która się zachowała w publikacji Wacława
Gizbert-Studnickiego: ...Przez ciąg siedzenia więźniów miasto i uczniowie
Akademii starali się jakkolwiek osładzać ich stan i cierpienia zbieraniem
składek tajemnych i posyłaniem rozmaitych w różnym rodzaju rzeczy...
Przyszedł nareszcie czas oczekiwany i niezbadany pod względem wypadków i
losu dla osób czas sądu i wysłania. Wstępną środę wielkiego postu (tj. w
popielec MJ.) 8 lutego 1839 r. (autor podaje daty starego stylu M J.)
przeczytano dekret. W dniach 12 i 13 wywieźli kilkunastu akademików i
studentów na Kaukaz. 14-go w południe trzech w wieczne sołdaty: Sawicza,
Rapczyńskiego i Zahorskiego. Piękny to był widok i razem serce rozdzierający
i razem błogo pocieszający duszę czującą. Bo strata tej młodzieży tak
wielkich nadziei, zaledwie w zaranku swego życia musiała wielkim żalem
napełnić serca dobrych łudzi. Ale jakże nie było się cieszyć razem, widząc
tyle tłumów ludu zebranych, w piersiach z westchnieniem, a żalem na twarzy,
często ze łzą w oku, a w sercach niektórych z przyszłą zemstą! Jakże nie
było się cieszyć, kiedy prosty lud, przedtem ciemny, nic nie wiedzący, dziś
tych więźniów, swych obrońców, swych dobroczyńców już zna i stara się jak
może ich na ostatku uczcić! Kiedy wyprowadzano Rapczyńskiego z
Bazyliańskiego klasztoru do odwachu na sanki, wszyscy drążkarze nie mogąc
inaczej pokazać swego dobrego serca i szacunku, stanęli rzędem i z czapkami
pod pachą z żalem na licach, z szacunkiem w całej swej postaci spotykali
jego i przeprowadzali oczami. Toć dla niego była druga chwila szczęścia;
druga chwila nagradzająca tak wysoko jego ducha, serca i poświęcenia...
Po przeczytaniu dekretu wolno było wszystkim widziećsię z więźniami,
pożegnać się raz ostatni ze znajomymi i opatrzyć na drogę. Pięknie się całe
miasto znalazło, pięknie Akademia mimo rozjątrzonego rządu na nią, tutaj
stanęła...
Zbliżył się dzień piętnastego lutego (według nowego stylu 27 lutego M.J.).
Dzień pamiętny dla Wilna...
Mimo zakazu nie wychodzenia na śmierć Konarskiego, większa część uczniów
jednak była biegąc się uczyć umierać.
O godzinie jedenastej z rana 15 lutego 1839 już były tłumy tysiączne narodu
na ulicach i przy grobie samem, oczekując sądzonego, żeby przynajmniej
zobaczyć tego wielkiego
Człowieka.....Cały kwadrat, w którym był dół wykopany otoczyło kilka rot
żołnierstwa z bronią, bębnami, piszczałkami etc, za nimi tłumy, jak rzekłem,
niezliczone narodu kopały się w głębokim śniegu. Wszystkich dusze drżały.
Jeszcze nie przyjechał. Oczy utkwione. Myśl nie w sobie ale przed sobą na
placu śmierci drgała u każdego i drgała harmonią dziko zmieszaną: bojaźni,
żałości, przestrachu, szacunku bez granic i zemsty!
Nareszcie wjechał. Wszyscy stanęli na palcach. Każdy chciałby może w tej
chwili na łokieć wyrosnąć, aby go widzieć. Widziałem! Błogosławiona ta
chwila! Widziałem cię bohaterze świata, wielki uczniu Chrystusa!...
Żyć będziesz w sercach naszych, z krwi twojej wyrośnie kilku na twoje
miejsce. Święte, błogosławione nasienie. Widzę cię wielkością ducha
niezgiętego żadną siłą i żadnym postrachem, śmiało przechodzącego się nad
swym grobem...
Widzę cię jak sam kładłeś śmiertelną koszulę, jak sam zawiązywałeś i nie
chciałeś zawiązywać chustką oczu. Widzę cię żegnającego na wieki Twój lud.
Patrzę jak poszedłeś do słupa i widzę, ach! Widzę ciebie stojącego przy
słupie, jak drugi Chrystus na Krzyżu!...
Zdroisko krwi wylanej po strzelaniu dwunastu, o dziesięć kroków żołnierzy
naród rzucił się zabrać na pamiątkę. Począł szarpać odzienie i drzeć ziemię
zakrwawioną. Ale policja poczęła z sołdatami rozpędzać i zaraz wrzucone
ciało grabarze ziemi oddali; zagładziwszy miejsce grobu bez żadnej oznaki,
gdzie był wykopany ..."
Szymona Konarskiego carscy satrapy rozstrzelali w Wilnie u zbiegu ulic
Antoniego Wiwulskiego i Archanielskiej (dziś Vytenio). W 85 rocznicę śmierci
bohatera, 27 lutego 1924 roku, społeczeństwo Wilna w tym miejscu umieściło
głaz pamiątkowy z wyrytym napisem: Tu stracony bohater narodowy Szymon
Konarski. 27 lutego 1839". Niżej krzyż w wieńcu cierniowym, a jeszcze niżej
napis:
Ale Polskę zbaw Panie
Polskę wybaw Boże!"
Głaz ten zaprojektował prof. Juliusz Kłos.
Działalność i męczeńska śmierć Szymona Konarskiego, której 155 rocznica
niedawno przypadła, jakże ekspresyjnie opisana przez młodego świadka, niech
pozostaną w pamięci wszystkich Polaków, szczególnie zaś wilnian, gdzie
działał i umarł za wolność Polaków i Polski ten wielki patriota.
Mieczysław Jackiewicz
|