Wojsko bez pójścia do wojska
Kurier Wileński 4
maja 2011 r.

W ostatni marcowy weekend w
Szkole Średniej imienia Szymona Konarskiego dzięki staraniom strzelca Pawła
Mackiewicza, absolwenta naszej szkoły, odbył się obóz zorganizowany przez
Litewski Związek Strzelców (Lietuvos šaulių sąjunga). Jego celem było
zapoznanie uczniów z litewską technologią militarną, wyposażeniem
litewskiego wojska, działaniem NATO jak też wypróbowanie samych siebie w
roli żołnierzy.
Tuż po przybyciu do szkoły
zostały przez żołnierzy sprawdzone wszystkie bagaże, po czym każdy
podchodził do biurka i wpisywał się do listy obecnych osób. Następnie
wszyscy zostali ustawieni w szeregi i pouczeni o prawach i obowiązkach
żołnierza, później zaś odprowadzeni do tymczasowych koszar (zwykła klasa
pozbawiona mebli). Po jakimś czasie tego samego wieczoru została wywieszona
instrukcja postępowania podczas alarmu. Po wielce długim i nużącym dniu (bo
był to piątek) padł rozkaz snu (tak jest, rozkaz). Nie minęła godzina, a
dało się słyszeć chichoty i rozmowy dochodzące z koszar. Dowódca oddziału
wszystkich postawił na nogi i rozpoczął grupowe ćwiczenia nasenne. Gdy
wszystkich ręce zwisały niczym martwe kończyny, a nogi nie mogły utrzymać
ciężaru ciała, po raz kolejny padł rozkaz ułożenia się do śpiworów. Tym
razem nastała grobowa cisza (choć nie do końca, bo wszystkich serca po tak
wycieńczających ćwiczeniach biły, jak perkusja zespołu rockowego).
Z
rana o 6:00 niewyspani uczniowie poczłapali na trening, który odbył się na
dworze, a później na śniadanie do koszar. Po kilku godzinach wolnego czasu i
wykładów na temat wojska litewskiego, ogłoszono porę obiadową. Wszyscy udali
się do klasy, w której miała być rozdawana, gotowana na wodzie kasza (podobno
z masłem) i herbata. Następnie cały oddział wraz z dowódcami udał się do
audytorium, gdzie ponownie miały być prowadzone wykłady. Gdy wszyscy mieli
przynajmniej zielone pojęcie o taktyce, podchodach i znakach umownych,
wyszli na dwór, aby zastosować tylko co nabytą teorię w praktyce. Umorusani,
zmęczeni i zamaskowani (prawie niezmywającą się farbą) wrócili do koszar. Po
jeszcze jednym lekkostrawnym wykładzie na temat zastosowania topografii w
wojsku, prowadzonym przez samego dowódcę 10-ej placówki strzelców w Wilnie
im. Króla Mendoga Dariusa Leinartasa, kolacji
i sprawdzeniu higienicznym, wszyscy ułożyli się spać. Tym razem obyło się
bez zbędnego hałasowania. O trzeciej godzinie nocy ogłoszono alarm. Zgodnie
z instrukcją, oddział ustawił się w szeregu przed audytorium ze spakowanymi
dobrami materialnymi. Każdy dostał swoje polecenia, i oddział się rozdzielił
na poszczególne grupki. Gdy wróg został pokonany, uczniowie ponownie
ułożyli się do snu. Następnego dnia, w niedzielę, z okazji ostatniego dnia
obozu nie było żadnych ćwiczeń, wczesnych pobudek, kar ani szorowania podłóg.
Dowódcy wypytali wszystkich o wrażenia i skargi, po czym odprawili wojsko
do domu.
Takie doświadczenie w życiu
człowieka jest wręcz konieczne. W taki sposób zahartowana osoba jest
mocniejsza emocjonalnie, jak i fizycznie. Uczestnicząc w tego rodzaju
projektach, człowiek nabywa szacunku do innych i nawiązuje nowe znajomości,
dlatego też polecam uczestniczenie w takich obozach dla wszystkich,
szczególnie dla młodzieży w wieku szkolnym, która często nie potrafi
zaakceptować wad drugiego człowieka, zrozumieć go.
Apolinary Klonowski 8A
Szkoła Średnia im. Szymona
Konarskiego
|