Maraton

Maraton kajakami na 1000 – lecie Litwy

"Tygodnik Wileńszczyzny" 13 - 19 pazdziernika 2009 r. nr 42

 

 

W trzy dni (3-5 sierpnia) 185 km dla Ojczyzny Litwy. Spływ  kajakowy, aby  uczcić  Tysiąclecie  imienia  Litwy i  tym jeszcze  bardziej  poznać ojczysty kraj, to niepowtarzalny czas wakacji młodzieży harcerskiej Wileńskiego Hufca  Maryi im. Pani Ostrobramskiej i Stowarzyszenia JP2 „Nie lękajcie się”. Wcześniej tylko słyszałem o takim szaleństwie i nocnych spływach. Teraz już jestem fanem takich wypadów, jak kiedyś to czynił Karol Kard. Wojtyła – Jan Paweł II.

Pierwszego dnia druhny i druhowie oddali cześć marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu przy jego pomniku w Zułowie. Później udaliśmy się na nocleg do Małych Święcian, skąd następnego dnia wyruszyliśmy kajakami po Żejmianie, przechodząc małe szkolenie poprawnego wiosłowania kajakiem. Rzeka wiła się i silnym wirem zapowiadała świetną przygodę. Ostatnie wskazówki komendanta wyprawy ks. Hm. Dariusza Stańczyka...

Raptem rozległ się okrzyk ,,start”, donoszący się z ust naszego kapelana i 24 osobowa gromada harcerzy pełnych werwy rozpoczęła spływ.  Z zapałem płynęliśmy po niewielkiej  rzeczułce, ale mieliśmy wiele przeszkód do pokonania. Powalone drzewa , wiszące  mosty  czy też ostre zakręty,  były  dla  nas zaskoczeniem,  ponieważ   pierwszego  dnia  nie  umieliśmy  tak  dobrze  manewrować  kajakiem, czego  musieliśmy  się   nauczyć.  Dlatego  było  trochę  śmiechu, gdy  kajak   stawał  w  poprzek   rzeki, lecz  jednocześnie  przez  to  zaczerpnęliśmy  wiele  nauki. Natomiast  te  przeżycia  pozwalały  bardziej  podziwiać  dzikość, a  jednak  i  piękność  natury. Właśnie  tak  minął  dzień  pełen  radości  i  uśmiechu.

Kolejnego ranka, po spakowaniu rzeczy  popłynęliśmy dalej Żejmianą. Cisza była wyjątkowa. Chociaż  ręce  bolały  nikt  nie załamał  się  i  ciągnął  dalej. Tegoż  dnia   mieliśmy  dużo  wrażeń, bo  razem  z  Żejmianą  wpłynęliśmy  do  Wilii.  Z  ciekawością rozglądaliśmy  się   po  stronach, szukając   podobieństw w  przyrodzie z  wczorajszego dnia. Porównywaliśmy  drzewa, krzaki, a nawet szybkość  prądu. Oczywiście  lżej  było  płynąć  Wilią , ponieważ  jest  o  wiele  szerszą  i   miejscami szybszą  rzeką. Zaś  nie  było  tu  żadnych  barier, więc  się  płynęło bardziej  spokojnie, wszakże nie  brakowało  w  nas  wesołości  i  zapału dotarcia  do  mety. Pod wieczór jednak przesadziliśmy, bo wyścigi między kajakarzami rozbiły totalnie grupę i szukać musieliśmy się na przestrzeni 15 km. Etap od Podbrodzia do Parku Vingis wiele załóg wykończył.

Trzeciego  dnia  odbiliśmy  od  wileńskiego  brzegu, z  tą samą  chęcią  dopłynięcia do  mety końcowej. Nie śpiesząc, lecz  z  uśmiechem  na  twarzy  przepłynęliśmy  Wilno. Jeszcze  bardziej zauroczyły  nas  wileńskie  budynki, które  oglądaliśmy  z  dołu, dlatego  mocniej  polubiliśmy  swoje  kochane  Wilno. Ale  nie  ma  nic  wiecznego, więc  musieliśmy  płynąć  dalej. Pokonywaliśmy  wiele  zakrętów, mijaliśmy  plaże, czekając  na  koniec spływu. Wreszcie  na  brzegu  ujrzeliśmy  biało – czerwoną flagę,  zrozumieliśmy, że  to jest  meta. Wszyscy  pochwycili  wiosła i  pełni  radości dobijali  do  brzegu. Powrót po północy do domu, ale pełni szczęścia!

Ks. Hm Dariusz  Stańczyk cieszył się z naszej postawy. Jesteśmy  mu  bardzo wdzięczni za zorganizowanie nam spływu kajakowego i stałą opiekę nad nami. Dziękujemy  wszystkim! I na koniec: „ludzi najlepiej poznaje się na kajakach” – JP II.

 

uczeń 9 B klasy Szkoły Średniej im. Szymona Konarskiego

Dh. Konrad Pacyno Przyboczny DH- rzy „Konary”